środa, 17 lipca 2013

Muzyka sześciu strun

Każdy, kto aktywnie słucha muzyki, nabywając płyty ulubionych wykonawców, przynajmniej raz znalazł się sytuacji, gdy fizyczna kopia jednej z nich, wydanej w bardzo znikomym nakładzie, nagle stała się nieosiągalna i nawet dzięki dobrodziejstwom globalnej sieci ostatecznie nie udało mu się jej nabyć. Niby to tylko kawałek plastiku, wszak przecież samą muzykę dość łatwo dziś pozyskać. A jednak. Dlatego z niemałym entuzjazmem przyjąłem wiadomość, że 30 sierpnia za sprawą niemieckiej Auerbach ukaże się wznowienie "Forllat", debiutanckiego demo norweskiego muzyka tworzącego pod pseudonimem Vali. Co więcej, reedycja to nie wszystko. Tego samego dnia w nasze ręce trafi "Skogslandskap", regularna płyta, na którą czekano niemal dekadę. 

Fot. last.fm
To magiczna instrumentalna muzyka, w której prym wiodą gitara akustyczna, wiolonczela i flet. Owszem, brzmi to dość prosto i nieprzesadnie oryginalnie, ale wydane w 2004 r., co ciekawe przez nieistniejącą już polską Foreshadow Productions, wspomniane demo "Forlatt" odbiło się niezwykłe szerokim echem w całej Europie. Te nieco ponad pół godziny spokojnej, melancholijnej i nostalgicznej muzyki zaczęto porównywać do klasyków gatunku spod znaku "Where At Night The Wood Grouse Plays" Empyrium i "Kveldssanger" Ulver. Zresztą niebezpodstawnie. Vali, niemal anonimowy Norweg najwyraźniej wybitnie ceniący sobie prywatność, za pomocą sześciu strun i kilku wybranych instrumentów opisał to, co jest niezwykle bliskie Skandynawom. Bezkres i piękno przyrody północy Starego Kontynentu to główna inspiracja skomponowanej przez niego muzyki. W tych dźwiękach słychać niemalże wybrane pory dnia, rozciągające się po horyzont krajobrazy, a także szacunek i uznanie dla natury, która w pierwotnym kształcie zanika coraz bardziej.

Okładka pierwszego wydania "Forlatt"
Dobry muzyk wcale nie musi zabiegać o rozgłos. Jego kompozycje zrobią to za niego, a on spokojnie może usunąć się w cień, paradoksalnie zyskując w ten sposób jeszcze większe grono sympatyków. Ta prawidłowość znajdowała potwierdzenie w rzeczywistości już wiele razy. Przypadku Vali również tak jest. Co prawda, do ukazania się reedycji "Forllat", a także i premiery nowej płyty, zostało jeszcze nieco czasu, ale dzięki komuś życzliwemu wspominanej demówki możecie posłuchać już teraz. Poniżej znajdziecie ją w całości w formie playlisty. Warto sobie przypomnieć, warto poznać.

2 komentarze:

Bart pisze...

Znam już od dawna. Przepiękny norweski neofolk. Kiedy następca "Forlatt"? Polecam też neofolkowo-blackowy Haive oraz fiński Nest, tudzież Hexvessel.

Kamil Mrozkowiak pisze...

30 sierpnia.

O Nest gdzieś tu nawet pisałem. Może jeszcze o sobie przypomną.