Przywołanie przez Andreę Haugen w 2010 r. ducha Aghast rozbudziło wielkie nadzieje na odrodzenie się lęków, koszmarów i wszystkiego, co mąciło myśli każdej osoby, która choć raz sięgnęła po płytę "Hexerei Im Zwielicht Der Finsternis". Jednak skomponowana przez nią muzyka pod szyldem Aghast Manor, już bez Tanji Stene, nie okazała się tak zła, opętana i bezduszna jak pierwsza i zarazem ostatnia płyta protoplasty tego projektu. Owszem, nie mogła być aż tak niezwykła, gdyż pewne albumy muzycy nagrywają tylko raz, niemniej "Gaslights" uwagę słuchacza mogło przyciągać co najwyżej momentami. Teraz na szczęście jest inaczej. Tym razem Andrea była o wiele pewniajsza tego, co chce stworzyć.
Andrea Nebel / Fot. materiały promocyjne |
Wydane niedawno "Penetrate" okazało się zaskakująco udaną syntezą niemal wszystkich stylistyk i wcieleń, do jakich Norweżka przyzwyczaiła nas przez niemal dwadzieścia lat swojej działalności, zresztą nie tylko muzycznej. Kluczem do twórczego sukcesu było to, że Andrea nie siliła się, w przeciwieństwie do wspomnianego "Gaslights", na stworzenie za wszelką cenę mrocznej i posępnej atmosfery. Ta de facto finalnie powstała sama, gdy wszystkie dziesięć różniących się od siebie utworów zamknęła na jednej płycie. Część z nich przypomina czasy neofolkowego Hagalaz' Runedance, inne zaś późniejsze w stosunku do niego, bardzie nastrojowe, ociekające się miejscami o pop, Nebelhexe. Oczywiście nie mogło również zabraknąć nawiązań, na szczęście jedynie nawiązań, do nieświętego Aghast. Ale to nie koniec. Andrea poszła o krok dalej i czerpała również z dorobku industrialu, czego efektem w przypadku tytułowego nagrania są tak silne skojarzenia chociażby z Pusissance. Dzięki tym wszystkim zabiegom Norweżka zaproponowała coś nowego, ciekawego i nienużącego. Różnorodność była bardzo dobrym pomysłem
Okładka płyty "Penetrate" |
Z drugiej zaś strony, nie jest to oczywiście płyta idealna, ale ciekawych rozwiązań jest na niej nieporównywalnie więcej od zwyczajnych potknięć. By dobrze zrozumieć i docenić "Penetrate", warto znać muzyczną przeszłość Andei Haugen, ze szczególnym uwzględnieniem wspomnianych wcześniej projektów. Chociaż nie jest to tak do końca niezbędne. Drugi album Aghast Manor potrafi obronić się sam. Co ważne, ten krążek jest dostępny w Polsce, i to na fizycznych kopiach, co obecnie niestety wcale nie jest regułą. Dla odważnych i ciekawskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz