niedziela, 2 grudnia 2012

Spłacony kret zaufania

Cierpliwość pozostaje domeną mało którego człowieka. Zwłaszcza, gdy czeka na coś, co jest mu szczególnie bliskie. Ale mimo wszystko, popłaca. Przekonuję się o tym za każdym razem, gdy w moje ręce trafia płyta, której to premiery od dawna wypatrywałem w kalendarzu. Kilka tegorocznych wydawnictw potwierdziło tę tezę, w tym również nowy krążek Antimatter.

Fot. Materiały promocyjne
Gdy w miniony poniedziałek prezentowałem Wam fragmenty rozmowy przeprowadzonej z Mickiem Mossem cztery lata temu po koncercie w poznańskim Eskulapie, jeszcze bardziej doceniłem konsekwencję i upór Brytyjczyka. Już wówczas opowiadał, że chce skupić się na problematyczne społecznej, widząc to, co dzieje się w jego rodzinnym Liverpoolu i innych angielskich miastach. Postanowił więc porzucić pisanie o depresji, gdyż tą pozostawił już za sobą, i tak narodził się pomysł na "Fear of A Unique Identity", które, co ciekawe, pierwotnie miało nosić tytuł "Wide Awake In The Concrete Asylum".

Okładka płyty "Fear of A Unique Identity
Po raz kolejny Mickowi Mossowi, i zarazem po raz drugi już bez Duncana Pattersona, udało się nagrać płytę, jakiej wcześniej pod szyldem Antimatter nie było. Tak jak wszystkie poprzednie cztery studyjne albumy, ten również zdecydowanie wyróżnia się na tle poprzednich wydawnictw, udanie spłacając niemały kredyt zaufania wobec licznych sympatyków i ich oczekiwań. Muzyka wciąż jest melancholijna, pełna refleksji i smutku, ale jeszcze bardziej dopracowana i po prostu ciekawa. Taka, jakiej chce się słuchać. To wszystko za sprawą udanego połączenia tego, z czego dobrze znamy Antimatter, czyli gitar akustycznych, ich elektrycznych odpowiedników, tak bardzo charakteryzujących poprzedni album, oraz skutecznie uzupełniającej całość elektroniki. Te utwory to zwyczajnie dobrze napisane piosenki. Przy czym pod ich pojęciem należy rozumieć zamkniętą i jak najbardziej kompletną strukturę utworów. Tu wszystko się zgadza.



Względy marketingowe sprawiły, że "Fear of A Unique Identity" to nie tylko dziewięć premierowych nagrań składających się na podstawową wersję płyty. To również w sumie sześć kolejnych kompozycji, z których dwie trafiły na wydanie albumu w digipacku, a cztere kolejne wydawca dołożył do digibooka, który uzupełnia dvd ze znajdującym się poniżej teledyskiem do utworu "Uniformed&Black". Trzeba jednak zaznaczyć, że te dodatki to wersje demo nagrań z podstawowej wersji płyty oraz ich alternawtyne miksy i remiksy, które jednoznacznie kojarzą sięz krążkami 'Lights Out" i "Planetary Confinement". Czy warto zatem głębiej sięgnąć do kieszeni? Owszem, ale tylko wtedy, gdy koniecznie będziecie chcieli je posiadać. Można bez nich żyć. Inna sprawa, że rozszerzone edycje to znacznie większy wydatek. Dlatego niebawem podczas naszego spotkania zaprezentuję Wam wszystkie te kompozycje, byście samodzielnie i w pełni świadomie mogli podjąć decyzję, dobrze wiedząc, na co się decydujecie.



Piąty studyjny album Antimatter to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tej jesieni. Dodajmy, premier niezwykle udanych. "Fear of A Unique Identity" to płyta, która udowadnia, że są jeszcze muzycy, którym warto zwyczajnie ufać. Zupełnie tak, jak  drugiemu człowiekowi. Im wcześniej zdecydowaliście się na to przed premierą, tym większa będzie teraz Wasza radość ze słuchania tej muzyki.

Brak komentarzy: