niedziela, 7 sierpnia 2011

Po drugiej stronie Bałtyku

Droga nikomu nieznanych muzyków do ukazania się profesjonalnego debiutanckiego wydawnictwa zazwyczaj bywa długa, kręta i wyboista. Wielokrotnie zdarza się, że mijają lata, zanim taki czy inny zespół zwróci na siebie uwagę odpowiednich osób lub te, co niestety zdarza się już znacznie rzadziej, same wyjdą im na przeciw. Do tego czasu zazwyczaj młodym adeptom sztuki muzycznej pozostaje jedynie nagrywać i wydawać swoje dokonania wyłącznie własnym sumptem. Historia jednak uczy, że nie należny tracić cierpliwości i dobrych chęci nawet po zarejestrowaniu licznych materiałów demo, z których część co najwyżej trafiła do wąskiego grona osób lub po prostu do szuflady. Potwierdzenia tej tezy nie trzeba daleko szukać. Wystarczy przyjrzeć się historii szwedzkiego Forest of Shadows.

Fot. Arch. zespołu
Zespół, a w zasadzie solowy projekt, Nicklasa Frohagena, powstał w 1997 r. w Sztokholmie i początkowo była to jedna z wielu muzycznych inicjatyw spod znaku melodyjnej syntezy doom i death metalu. Jednak z biegiem czasu pomysły wspomnianego muzyka stawały się coraz ciekawsze i dziś niezwykłą ewolucję dokonań Forest of Shadows możemy uważnie prześledzić, sięgając po dowolny z aż pięciu materiałów demo, by wreszcie wysłuchać którejś z jego dwóch regularnych płyt oraz jednej epki.


Obecnie Las Cieni to przede wszystkim ciężka i melodyjna, gitarowa muzyka, do której nagrano zarówno czyste jak i growlowe partie wokalne. Znajdziemy w niej również wiele rockowych pomysłów dość udanie zaadaptowanych na potrzeby rzeczonej już mieszaniny doom i death metalu. I co wiecej, w tym wszystkim znalazło się również miejsce na niemały,choć juź już nie tak udany, mariaż z elektroniką.

Nie oznacza to jednak, że z perspektywy czasu o wiele mroczniejsza muzyczna przeszłosć Forest of Shadows nie zasługuje na to, by poświęcić jej nieco uwagi. Dlatego tym bardziej zachęcam Was od odwiedzenia działu MP3, których warto posłuchać. Przekonajcie się, jak w 1998 r. zespół brzmiał na pamiętnym materiale demo "The Silent Cry". W tej muzyce, mimo że nie została ona nagrana i zrealizowana w sposób profesjonalny, udało się uchwycić nastrój ostatniej dekady minionego wieku, tak charakterystyczny dla ówczesnego szeroko rozumianego klimatycznego grania.

Brak komentarzy: