czwartek, 25 sierpnia 2011

Posłuchaj, a zrozumiesz

Bujna, nieznająca granic wyobraźnia to prawdziwy skarb, niezależnie od takich czy innych przejawów twórczej działalności człowieka. Ten dar otrzymali nieliczni, dlatego dzieła wszelkiej maści artystów potrafią tak bardzo na nas oddziaływać, zaskakując, smucąc, ciesząc, wzruszając lub skłaniając do refleksji. I tak też jest w muzyce, o czym przekonał się każdy z nas, sięgając po dokonania wybranych wykonawców. Zaś sam doświadczyłem tego m.in za sprawą płyt amerykańskiej grupy Lycia.

Fot. Arch zespołu
To jeden z zespołów skutecznie przeczących powszechnemu stereotypowi, według którego za Oceanem gra się wyłącznie papkę, jaką to następnie karmią nas wielkie wytwórnie za pośrednictwem prasy, radia, telewizji i internetu. Co więcej, wspomnianym muzykom udało się również podłożyć kamień węgielny pod dalszy rozwój szeroko rozumianej muzyki spod znaku darkwave i gotyckiego rocka, choć paradoksalnie większy rozgłos zyskali sobie na scenie niezależnej niż jej oficjalnym odpowiedniku. 

Fot. Arch zespołu
Muzyczny fenomen tego zespołu to przede wszystkim atmosfera stopniowo budowana przez kolejne, wybrzmiewające po sobie dźwięki. Te chłodne, oniryczne gitarowe pejzaże, płynące w rytm sekcji rytmicznej, mogą niektórym wydać się nieco monotonne, ale ich siła polega właśnie na wciąganiu słuchacza w ten dobrze znany dźwiękowy cykl charakteryzujący każdą płytę Amerykanów, spośród których jedną polecam Wam szczególnie.


Wydany w 1996 r. "Cold" pozostaje albumem, jaki to muzycy pod danym szyldem nagrywają tylko raz. Po takiej płycie mogą jedynie zarejestrować ją raz jeszcze pod innym tytułem, zmodyfikować wykorzystane na niej pomysły lub po prostu drastycznie zmienić gatunek wykonywanej muzyki. "Cold" pozostaje kwintesencją stylu Lycii i tego wszystkiego, co jej członkowie uczynili dla rozwoju szeroko rozumianej muzyki gotyckiej. W zasadzie, gdyby zespół miał zakończyć działalność po ukazaniu się tego wydawnictwa, to przestałby istnieć u szczytu wspólnych muzycznych możliwości jego członków. Sięgnijcie po ten album, jak i całą twórczość Lycii, jeśli cenicie sobie zimne, powolne, oniryczne tempa oraz szeptane, przyjemne dla ucha partie wokalne i deklamacje.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.