poniedziałek, 19 grudnia 2016

Granie na sentymentach

Bracia Soellner w końcu poszli po rozum do głowy. Po latach pseudo rockowego i pseudo alternatywnego grania zaproponowali całkiem przyzwoitą niespodziankę. W nasze ręce trafiło podwójne wydawnictwo z aż dziewiętnastoma premierowymi nagraniami, o wiele bardziej przemawiającymi do słuchacza niż wszystko, co Włosi nagrali do tej pory. Widać, siedem lat wydawniczego milczenia i osiem w przypadku odstępów między regularnymi płytami nie poszło na marne. Ale spokojnie. Nie popadajmy od razu w przesadny zachwyt. "Sentimentale Jugend" ma niewątpliwie nieco zalet, choć nie odkrywa przed nami niczego nowego. Przekornie zacznijmy więc bynajmniej nie po dobroci.

Okładka "Sentimentale" Klimt 1918
Ilość rzadko idzie w parze z jakością i tutaj jest podobnie. Oprócz naprawdę bardzo dobrych utworów są również mniejsze bądź lepsze, ale mimo wszystko, klasyczne wypełniacze. W zasadzie śmiało mogłyby trafić na odrębny album, który relatywnie szybko poszedłby w zapomnienie, gdyby zestawić go z najlepszymi momentami "Sentimentale Jugend". Inna sprawa, że to wydawnictwo to w praktyce właśnie dwa krążki - "Sentimentale" i "Jugend". Ich tytuły miały wspólnie nawiązywać do słynnego projektu Alexandera Hacke z Einstürzende Neubauten. No i nawiązują, choć wyłącznie zamysłem i nazwą. Noise'u i eksperymentów tu nie ma. A co jest? 


"Sentymentalna młodzież" to przede wszystkim współczesne podejście do lat 80., początku 90. i zarazem hołd złożony ówczesnym muzycznym i kulturowym protagonistom. W pierwszym przypadku Włosi wręcz garściami czerpią z dorobku Cocteau Twins i The Jesus And Mary Chain, którego działalność de facto również dotyczy kolejnej dekady. A ta zaś, zwłaszcza na początku, to oczywiście gitarowe gapienie się w buty, czyli shoegaze. I taka jest ta płyta. Pełna piosenkowych melodii, miejscami może o wręcz przesadnym potencjale komercyjnym, co niekiedy jeszcze bardziej nie licuje z i tak kiepską próbą przynależności do tzw. alternatywy. Niech cover "Take My Breathe Away" Berlin, znanego ze ścieżki dźwiękowej "Top Gun", mówi sam za siebie. Gdzie w takim razie te zalety, o których wspomniałem wcześniej? Spokojnie, są. Trzeba je tylko wyłuskać.

Okładka "Jugend" Klimt 1918
Im dalej od piosenek, a bliżej utworów, tym lepiej. Za każdym razem, gdy Włosi dają ponieść się gitarom, nawiązując chociażby do Sigur Rós czy I Like Trains, zyskujemy na tym wszyscy. Przy tak dobrej produkcji "Sentimentale Jugend" aż chciałoby się posłuchać więcej zawartych na niej przestrzennych, shoegae'owo-indie-postrockowych odpływów. To zaledwie uchylona furtka, po przejściu przez którą Włosi mogliby poważnie myśleć o własnym stylu i wyrwać się z nieco pozorowanego, sentymentalnego doła, który i tak nie brzmi przesadnie przekonująco. A przy okazji mogłaby wyjść z tego całkiem ciekawa alternatywa względem najlepszych czasów ich rodaków z Canaan. Wydaje się, że to nie wiele, ale gdy zebrać te momenty i słuchać ich z pominięciem reszty, "Sentimentale" oraz "Jugend" robią się naprawdę ciekawe. Szkoda, że nie ma tego więcej. Widać, panowie myśleli o innym targecie i to przede wszystkim pod niego przygotowali to podwójne wydawnictwo. Może kiedyś zrozumieją, co maruda z Polski miał na myśli.


Warto poświecić nieco czasu, by wyciągnąć z tych płyt to, co najlepsze. Niezależnie jednak od wspomnianych proporcji panowie z Klimt 1918 zasłużyli na uznanie. Postawili wyraźny krok naprzód. Owszem, bardziej komercyjnie niż artystycznie, ale potencjał na więcej jest, i to zdecydowanie duży. Pytanie tylko, w którą stronę teraz pójdą. Obyśmy przekonali się o tym szybciej niż za kolejne osiem lat. Warto mieć ich na oku.

2 komentarze:

An'Yaevarn pisze...

Słuchając Klimt 1918 miałem delikatne skojarzenia z chyba mało znanym post-rockowym zespołem Oh Hiroshima ze Szwecji. Dwie ich płyty można posłuchać na https://ohhiroshima.bandcamp.com/, ale dwóch starszych EP'ek ("Tomorrow" i "Empty Places Full of Memories") z według mnie ciekawszymi utworami (np. "Dreams" "Rabid Glow") niż na najnowszym albumie trzeba niestety szukać w sieci. Polecam :)

Kamil Mrozkowiak pisze...

Kojarzę tylko z nazwy. Chętnie posłucham

Dzięki.