sobota, 13 października 2012

Niedokończona trylogia

To zadziwiające, jak wiele ciekawych wydawnictw pozostało po rodzimym podziemiu lat 90. Przeważająca większość z nich ukazała się wyłącznie na kasetach magnetofonowych i to najczęściej w stosunkowo niewielkich, by nie powiedzieć znikomych, nakładach. Dlatego przeglądając dziś własne, i nie tylko własne, zakurzone i niemalże zapomniane archiwa, można natrafić na niezwykłe nagrania. To prawda, że niektóre z nich nie przetrwały próby czasu, ale są też i takie, które wciąż budzą w słuchaczu emocje, niezależnie od tego, czy ten dane dźwięki wspomina po latach, czy słyszy je po raz pierwszy. Własne odczucia podpowiadają mi, że z tym drugim przypadkiem spotykam się, sięgając po wydawnictwa pozostałe po sosnowieckim Nirnaeth.

Piotr Wójcik  /  Fot. Arch. zespołu
Piotr Wójcik, tworzący zazwyczaj pod pseudonimem Smrtan, kojarzony jest jako muzyk m.in. nieistniejących już grup Eblis i Themgoroth, ale niewątpliwie najbardziej zapisał się w pamięci co bardziej dociekliwych, komponując pod szyldem Nirnaeth. Po tym projekcie pozostały, nie licząc kasety nagranej pod inną nazwą, w sumie trzy wydawnictwa, z czego na kompakcie ukazało się tylko jedno.



To bardzo posępna i niezwykle dekadencka muzyka. A tak naprawdę jeszcze bardziej posępne i dekadenckie słowa, wyrecytowane, wykrzyczane i miejscami zaśpiewane w ojczystym języku. W zdecydowanej większości to poezja inspirowana dokonaniami największych twórców okresu Młodej Polski, ze szczególnym uwzględnieniem, czemu też trudno się dziwić, Tadeusza Micińskiego. Ten romatyczno-nostalgiczny nastrój to przemijanie, śmierć, pustka, żal i wszystko, co kryje się pod pojęciem wspomnianej dekadencji. Pozbawiona nadziei wszechobecna jesień, dla której muzycznym tłem stały się klawisze, syntezatory i symfoniczne stylizacje. Z jakim skutkiem? Różnym, gdyż muzyka Nirnaeth musiała dojrzeć z czasem. Podobnie jak słowa. Dlatego najciekawszym wydawnictwem pozostałym po projekcie Piotra Wójcika jest to ostatnie, kaseta "Nirnaeth Arnoediad" z 1999 r., będąca drugą częścią niestety niedokończonej trylogii, jaką rozpoczął album "Haudh’en’Nirnaeth", jedyny który ukazał się się na płycie kompaktowej.

Okładka płyty "Nirnaeth Arnoediad" 
Piotrowi Wójcikowi można by zarzucić wiele. Że lepszy z niego muzyk niż literat i zarazem literat niż wokalista. Że momentami jego słowa brzmią infantylnie i naiwnie. Że zostały z mozołem napisane, by spróbować oddać to, co w liceum na lekcjach języka polskiego odkrywało się w wierszach młodopolskich klasyków. Ale nie można odmówić mu jednego. Stworzonego nastroju. Ten niezwykły klimat sprawia, że che się wierzyć w autentyczność usłyszanych słów, że wszystkie te wiersze, wydane m.in. w tomiku "Jesień", to przelane na papier czyjeś prawdziwe odczucia i przemyślenia. Dlatego tym bardziej można żałować, że Nirnaeth, mimo zapowiedzianej kilka lat temu reaktywacji, już nie istnieje i niewiele wskazuje na to, byśmy doczekali się kolejnego wydawnictwa, czy chociażby jakiejś kompaktowej reedycji lub kompilacji. To prawdopodobnie już  tylko przeszłość. Na szczęście ta ma to do siebie, że zawsze można do niej wrócić.



Trudno jest nagrać taką płytę, by budziła uznanie, a nie uśmieszek na twarzach anglofonów, którzy w obliczu współczesnej kultury popularnej odwykli od ojczystego języka, nie mówiąc już nawet o spisanej w nim poezji. Ale nie jest to niemożliwe. Nawet jeśli dana twórczość miałaby przekonać nas dopiero po latach. W dziale MP3, których warto posłuchać znajdziecie dwa udostępnione nagrania Nirnaeth.

Brak komentarzy: