To zadziwiające, jak wiele ciekawych wydawnictw pozostało po rodzimym podziemiu lat 90. Przeważająca większość z nich ukazała się wyłącznie na kasetach magnetofonowych i to najczęściej w stosunkowo niewielkich, by nie powiedzieć znikomych, nakładach. Dlatego przeglądając dziś własne, i nie tylko własne, zakurzone i niemalże zapomniane archiwa, można natrafić na niezwykłe nagrania. To prawda, że niektóre z nich nie przetrwały próby czasu, ale są też i takie, które wciąż budzą w słuchaczu emocje, niezależnie od tego, czy ten dane dźwięki wspomina po latach, czy słyszy je po raz pierwszy. Własne odczucia podpowiadają mi, że z tym drugim przypadkiem spotykam się, sięgając po wydawnictwa pozostałe po sosnowieckim Nirnaeth.
Piotr Wójcik / Fot. Arch. zespołu |
Piotr Wójcik, tworzący zazwyczaj pod pseudonimem Smrtan, kojarzony jest jako muzyk m.in. nieistniejących już grup Eblis i Themgoroth, ale niewątpliwie najbardziej zapisał się w pamięci co bardziej dociekliwych, komponując pod szyldem Nirnaeth. Po tym projekcie pozostały, nie licząc kasety nagranej pod inną nazwą, w sumie trzy wydawnictwa, z czego na kompakcie ukazało się tylko jedno.
To bardzo posępna i niezwykle dekadencka muzyka. A tak naprawdę jeszcze bardziej posępne i dekadenckie słowa, wyrecytowane, wykrzyczane i miejscami zaśpiewane w ojczystym języku. W zdecydowanej większości to poezja inspirowana dokonaniami największych twórców okresu Młodej Polski, ze szczególnym uwzględnieniem, czemu też trudno się dziwić, Tadeusza Micińskiego. Ten romatyczno-nostalgiczny nastrój to przemijanie, śmierć, pustka, żal i wszystko, co kryje się pod pojęciem wspomnianej dekadencji. Pozbawiona nadziei wszechobecna jesień, dla której muzycznym tłem stały się klawisze, syntezatory i symfoniczne stylizacje. Z jakim skutkiem? Różnym, gdyż muzyka Nirnaeth musiała dojrzeć z czasem. Podobnie jak słowa. Dlatego najciekawszym wydawnictwem pozostałym po projekcie Piotra Wójcika jest to ostatnie, kaseta "Nirnaeth Arnoediad" z 1999 r., będąca drugą częścią niestety niedokończonej trylogii, jaką rozpoczął album "Haudh’en’Nirnaeth", jedyny który ukazał się się na płycie kompaktowej.
To bardzo posępna i niezwykle dekadencka muzyka. A tak naprawdę jeszcze bardziej posępne i dekadenckie słowa, wyrecytowane, wykrzyczane i miejscami zaśpiewane w ojczystym języku. W zdecydowanej większości to poezja inspirowana dokonaniami największych twórców okresu Młodej Polski, ze szczególnym uwzględnieniem, czemu też trudno się dziwić, Tadeusza Micińskiego. Ten romatyczno-nostalgiczny nastrój to przemijanie, śmierć, pustka, żal i wszystko, co kryje się pod pojęciem wspomnianej dekadencji. Pozbawiona nadziei wszechobecna jesień, dla której muzycznym tłem stały się klawisze, syntezatory i symfoniczne stylizacje. Z jakim skutkiem? Różnym, gdyż muzyka Nirnaeth musiała dojrzeć z czasem. Podobnie jak słowa. Dlatego najciekawszym wydawnictwem pozostałym po projekcie Piotra Wójcika jest to ostatnie, kaseta "Nirnaeth Arnoediad" z 1999 r., będąca drugą częścią niestety niedokończonej trylogii, jaką rozpoczął album "Haudh’en’Nirnaeth", jedyny który ukazał się się na płycie kompaktowej.
Okładka płyty "Nirnaeth Arnoediad" |
Trudno jest nagrać taką płytę, by budziła uznanie, a nie uśmieszek na twarzach anglofonów, którzy w obliczu współczesnej kultury popularnej odwykli od ojczystego języka, nie mówiąc już nawet o spisanej w nim poezji. Ale nie jest to niemożliwe. Nawet jeśli dana twórczość miałaby przekonać nas dopiero po latach. W dziale MP3, których warto posłuchać znajdziecie dwa udostępnione nagrania Nirnaeth.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz