niedziela, 10 lutego 2019

Tańcz, nie gadaj!

To zadziwiające, jak łatwo wywołać wilka z lasu. Także w radiu. Gdy czekałem na nadejście północy wraz Tomkiem Kamińskim, gitarzystą trójmiejskiego Dance Like Dynamite, okazało się, że grał kiedyś z Grzegorzem „Guzikiem” Guzińskim w zapomnianym już nieco Red Rooster. Korzystając więc z okazji, dla zabicia czasu opowiedziałem mu historię, jak to wokalista Flapjack udzielił mi wywiadu po raz drugi, gdy na koniec bardzo owocnej rozmowy mini disk nie pokazał żadnej ścieżki. I co się okazało? Gdy Tomek wychodził ze studia, zobaczyłem, że zawiesił się komputer zapisujący wszystko, co działo się na antenie. Cały program poszedł tylko w eter. Tylko w eter i w kosmos. 
&

Po wyczerpaniu wszelkich możliwości w radiu, zrezygnowany zwróciłem się Was, licząc, że być może ktoś nagrywał ten program. Zaledwie po godzinie okazało się, że trzeba było od tego zacząć. Z pomocą przyszedł Marek z Sulejówka. Szczęśliwie dla nas wszystkich nie mógł słuchać Melodii na żywo i nastawił nagrywanie. Słowem, cuda jednak czasem się zdarzają. Marku, bardzo Ci dziękuję. A wracając do Dance Like Dynamite...




To trójmiejska, nieco efemeryczna, grupa, w której skał wchodzą m.in. rzeczony Tomek Kamiński, którego możecie pamiętać również z Golden Life, Piotr Pawłowski (Made In Poland), Krzysztof Sadowski (Vulgar) i Karol Skrzyński (niegdyś Sweet Noise). Przez skład i studio przewinął się również Mariusz Noskowiak z Blenders. W ciągu kilku lat działalności panowie wypuścili epkę "Dying in Slow Mation" oraz regularną płytę "This Funeral Is Sold Out". No dobrze, ale jaka to muzyka? Parafrazując klasyka rodzimego kabaretu, powiem "różna, różnista".


Nie przesadzam. Tu w zasadzie jest niemal wszystko. Wieloletnie doświadczenie muzyków i brak ponagleń ze strony pana z neseserem sprawiłby, że podczas dwóch okrążeń Ziemi wokół Słońca zespół spokojnie robił swoje. A to "swoje" to m.in. nie tyle zimne, co raczej bardzo chłodne nowofalowe granie, iście parkietowa elektronika, miejscami okolice grania panów w podkutych butach, a nawet moment hucznej zabawy rodem z irlandzkiej knajpy, z której nie każdy wyjdzie z taką samą liczbą zębów, z jaką do niej wszedł. Słowem, dużo autorskiej i dość mroczno-gorzkiej interpretacji muzyki lat 80. we wszelkich możliwych konfiguracjach. Inna rzecz, że na olbrzymią różnorodność "This Funeral Is Sold Out" niemały wpływ miała również pokaźna liczba zaproszonych gości. W efekcie standardowe rockowe instrumentarium znakomicie uzupełniły m.in. saksofon, flet, czy klarnet. Zatem jest tu na bogato. Na muzycznie bogato. Także za sprawą poniższego opracowania dobrze Wam znanej kompozycji. Gdyby tylko czasem angielski Krzysztofa Sadowskiego nie był tak polski... 
Miejcie na nich oko. Tym bardziej, że jak dotąd Dance Like Dynamite można było zobaczyć na scenie zaledwie raz. Ale koncertów ma być więcej. I dobrze, bo "This Funeral Is Sold Out" to ciekawa, niszowa płyta, którą zaskoczycie niejednego znajomego. 

Brak komentarzy: