niedziela, 26 listopada 2017

Teraz na Ciebie zagłada

Do pewnych rzeczy trzeba mięć po prostu sentyment. Bez niego, szczególnie w towarzystwie uporu i serca, nie stworzy się niczego sensownego, co z założenia stoi w opozycji niemal do wszystkiego. Bo jak inaczej wytłumaczyć odkurzanie muzyki, która w Polsce i tak nigdy zyskała szerokiego grona zwolenników? W końcu nad Wisłą doom zawsze stał w głębokim cieniu rodzeństwa - death czy black metalu. Niczym umowny daleki, ubogi krewny, na którego reszta rodziny nie ma w zwyczaju się oglądać. Nie oznacza to jednak, że pięść muzycznej zagłady nie zwykła uderzać w stół, wymuszając na nożycach niemalże wigilijne wydanie z siebie dźwięku. Zwykła. Rzadko, ale zwykła. Zupełnie tak jak teraz za sprawą pięciu upartych warszawiaków.

Painthing, Fot. / facebook.com/painthingband
Painthing to nowa nazwa, ale w żyłach jej muzyków nie znajdziecie ani kropli świeżej krwi. To dobrze znane twarze na scenie stolicy, w linii prostej kojarzone m.in. z Eternal Tear i Oktor. A jeśli padają te dwie nazwy, wszystko jest jasne - doom metal. Ale żaden tam obecnie modny, choć przecież dobry, zaprzyjaźniony ze stonerem, tylko ten ciężki, duszny, aż po szyję zanurzony w latach 90. Wtórne, powiecie. Bez sensu, dodacie. Dajcie spokój, zamkniecie dyskusję, machając ręką. Owszem, wtórne, ale nie bez sensu. Nic nie jest bez sensu, jeśli gra się to szczerze. Nawet jeśli mowa o czymś bez świetlanej przyszłości i uprawianym na przekór wszelkim modom. Painthing to muzyka fanów dla fanów. Fanów przede wszystkim Nieświętej Trójcy za jej najlepszych lat - Anathemy, My Dying Bride i Paradise Lost. Stara Katatonia też się znajdzie. Ma być ciężko, pogrzebowo i z klimatem. Ma być i jest.



To początek. Trwa produkcja kolejnych nagrań, które najpewniej w przyszłym roku przełożą się na, oby nie tylko cyfrowe, debiutanckie wydawnictwo. Wszystko wskazuje jednak, że w praktyce Painthing pozostanie reinkarnacją Eternal Tear. W każdym razie tak obecnie brzmi. W końcu z gitarą i przy mikrofonie stoi Kuba Grobelny, za klawisze odpowiada Darek Ojdana, a i na drugich sześciu strunach jest jeszcze Michał Świdnicki. Z kolei bracia Krzywiccy z Oktor chwycili na sekcję rytmiczną, co też jest ciekawostką. W końcu obaj zazwyczaj grają na gitarach.


Painthing, Fot. / facebook.com/painthingband

Nie ma co dalej pisać. Panowie zwyczajnie uderzyli w nutę moich sentymentów i życzę im powodzenia. Tak po ludzku. Trochę ze względu na inspiracje. Trochę za sprawą pamiętania ich koncertów z dawnych lat. Trochę za upór i porwanie się na coś całkowicie karkołomnego. Wszystkiego po trochu. A na ile starczy im sił w tej walce z wiatrakami, najpewniej przekonamy się dopiero za kilka miesięcy. Rękawica została rzucona.

Brak komentarzy: