poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Po dwóch latach czekania

Prophecy Productions nie zwania tempa. Najwyraźniej Niemcy nie przejmują się, że jest środek lata i dla wielu co bardziej wyszukana muzyka to ostatnia rzecz, o której chcieliby myśleć. A jednak. W nasze ręce trafiły nowe nagrania m.in. Sol Invitus, Les Descrets, The Vision Bleak, a także singiel zapowiadający piąty studyjny krążek Alcest. Ale to nie wszystko. Dla wielu najbardziej wyczekiwaną datą była ta, która dopiero nadeszła. 19 sierpnia ukazał się debiutancki krążek Darkher, wydawnictwo mające odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie - czy Jayn Wissenberg spełniła pokładane w niej dzieje, tak bardzo rozbudzone epką "The Kingdom Field" z 2014 r.? Odpowiedzenie wyłącznie "tak" byłoby zbyt oczywiste, zatem po kolei.

Darkher  /  facebook.com/darkhermusic
Mówiąc szczerze, "Realms" to żadne zaskoczenie, szczególnie jeśli ktoś pamięta początki wokalistki z West Yorkshire i moment, w którym zaczęła przebijać się do świadomości szerszego grona odbiorców. Ten regularny debiut, wręcz w linii prostej i z jednym utworem z epki, jest rozwinięciem dobrze nam znanych pomysłów, czyli potężnej dawki szalenie refleksyjnej, melancholijnej, miejscami bardzo smutnej muzyki. Ciężkie, oniryczne, doomowe-shoegaze'owe partie gitar, przestrzenne dźwięki ich akustycznego odpowiednika i kojący głos Jayn Wissenberg nie brzmią inaczej, niż bylibyśmy w stanie to przewidzieć, ale mimo to w najwyraźniej formuła sprawdziła się.


Tej płyty najlepiej słucha się wieczorami. Towarzyszy jej dość ponura atmosfera, ale wykreowana tak prostymi i zarazem tak przemyślanie wykorzystanymi środkami, że wszystko brzmi po prostu pięknie. Kojarzy się nieco nieswojo, prawda? A jednak. Tu kluczowy jest głos Jayn. Bez niego nie byłoby Darkher, a jeśli nawet, trudno byłoby wyłowić go z potoku dziesiątek czy wręcz setek wydawnictw ukazujących się każdego tygodnia. Dzięki niemu ta muzyka ma duszę i charakter, budząc w słuchaczu poczucie autentyczności. Z drugiej jednak strony nie sposób nie zwrócić uwagi, że Brytyjka obrała stylistykę, w której obecnie dość trudno o zaskoczenie. Wymieńmy chociażby Chelsea Wolfie czy Serę Timms. W zasadzie, mówiąc nieco złośliwe, panie mogłyby wymienić się tytułami. Mało kto by się zorientował.


"Realms" zbiera jak dotąd dość pochlebne recenzje i to nie powinno dziwić, bo na regularny debiut Darkher trafił kawałek dobrej muzyki. Owszem,  Jayn Wissenberg, przynajmniej tym krążkiem, nie zwojuje świata, ale zyska wielu nowych sympatyków, tak bardzo lubiących obraną przez nią stylistykę. Dlaczego? Bo bardzo dobrze się w niej porusza. Oby tylko wniosła jeszcze coś od siebie. Coś, czego do tej pory nie znaliśmy. No ale na to najpewniej będziemy musieli zaczekać nieco dłużej. Zdecydowanie dłużej niż do pierwszego polskiego koncertu Darkher, który za miesiąc odbędzie się we Wrocławiu w ramach Asymmetry Festival.

Brak komentarzy: