sobota, 25 lipca 2015

Głos ze Wschodu

Mniej więcej dwa lata temu w sieci legalnie udostępniono niemal wszystkie wydawnictwa rosyjskiego Neutral. Wówczas byłem praktycznie przekonany, że to niestety łabędzi śpiew działalności Asha i zarazem zwieńczenie niezwykłego rozdziału historii nie tylko rosyjskiego, ale i całego europejskiego neofolku. Koniec końców jednak wieloletnie milczenie okazało się złotem, a nie gwoździem do trumny. Jeden z najciekawszych przedstawicieli gatunku ostatnich lat powrócił do świata żywych i, co ważne, za sprawą nowej płyty.

Ash podczas koncertu Neutral, maj 2015 r.  /  Fot. YouTube
Zawsze gdy w studiu sięgam po nagrania Neutral, zwracam uwagę, że Ashowi udało się stworzyć coś ciekawego w nurcie tak dalece wyeksploatowanym i tworzonym przez tak licznych wtórnych przedstawicieli, że niekiedy lepiej dla naszych uszu będzie, gdy sami chwycimy za gitarę i z szyderczym uśmieszkiem chwycimy za zapałki, by rozpalić ognisko. Wbrew pozorom w dzisiejszym neofolku niełatwo znaleźć coś wymykającego się schematom, i to tym bardziej, gdy nie wie się, gdzie szukać najciekawszych dźwięków. Nie jest to jednak niemożliwe. Tak było na wcześniejszych wydawnictwach stopniowo rozwijającego się Neutral i tak też jest teraz, gdy Ash zbiera owoce osiągnięcia szczytu swoich dotychczasowych możliwości. Po siedmiu latach milczenia w nasze ręce trafiła płyta "Дни Самозабвения", której anglojęzyczny odpowiednik tytułu to "The Days Of Self-Abandonment".



Kluczowy jest ciepły i zarazem niski głos Asha. To on w znacznej mierze buduje nastrój. Sama muzyka, mimo że w swojej prostocie wręcz znakomita, nie byłaby aż tak atrakcyjna. Całość w mgnieniu oka buduje nastrój pełen melancholii i refleksji. Brzmi to dość smutno, ale z pewnością nie depresyjnie. Każdy z pięciu utworów składających się na niemal pół godziny muzyki to przemyślana synteza skrzypiec i elektroakustycznych gitar, w której prym wiodą sześciostrunowce. Owszem, skromne to instrumentarium, ale efekt końcowy jakże niewspółmiernie ciekawy. Zresztą, nie pierwszy już raz w przypadku Neutral.



Ash wciąż gra swoje i konsekwentnie zgłębia rejony, w których czuje się najpewniej i do których nas przyzwyczaił. Czy nagrywa to samo? Bez przesady. Raczej doskonali swoje umiejętności, stawiając coraz mniejsze kroki, ale mimo wszystko wciąż idąc przed siebie. Powoli jednak zbliża się do granicy, choć teraz nie ma potrzeby o tym mówić. Za wcześnie na to. Najważniejsze, że Neutral wrócił do świata żywych i obyśmy na następną płytę nie musieli czekać kolejnych siedmiu lat. A przy okazji, nie da się ukryć, że w przypadku "Дни Самозабвения" znajomość rosyjskiego okaże się bezcenna. Wspomniane wcześniej wcześniejsze udotepnione w całości wydawnictwa Asha znajdziecie w archiwalnych zasobach działu MP3 warte posłuchania.

Brak komentarzy: