poniedziałek, 5 grudnia 2016

Nowa i nowsza Aleksandria

Kilka ładnych lat temu w moje ręce nagle zaczęły trafiać pojedyncze opracowania nagrań Siekiery z czasów "Nowej Aleksandrii". Stały za nimi zazwyczaj mało znane zespoły lub te, którym nigdy nie zależało na nadmiernej rozpoznawalności. Mówiło się o wydaniu płyty złożonej w hołdzie rodzimej legendzie. Ostatecznie ten krążek nigdy się nie ukazał. Szkoda, bo ta oddolna inicjatywa zapowiadała się na prawdę ciekawie, pachnąc czymś niemasowym i autentycznym, jak np. "Nie ma zagrożenia jest Dezerter - Tribute to Dezerter". Temat był jednak na tyle ciekawy, że prędzej czy później ktoś musiał go podjąć. I tak teraz ukazała się "Nowsza Aleksandria".

Okładka "Nowszej Aleksandrii"
To zapis koncertu z 8 lipca, który odbył się na tegorocznej edycji festiwalu w Jarocinie. Punktem wyjścia do współczesnej interpretacji nagrań z "Nowej Aleksandrii" była 30. rocznica ukazania się płyty. A jeśli dodać do tego informację, że za przedsięwzięciem stało Drivealone, czyli Piotr Maciejewski, to wystarczy jedynie skojarzyć personalia oraz fakty. Dokładnie rok wcześniej na tym samym festiwalu muzycy Much zagrali utwory ze ścieżki dźwiękowej do "Fali", kultowego dokumentu Piotra Łazarkiewicza o festiwalu w Jarocinie, nakręconego latem 1985 r. W praktyce oznaczało to sięgnięcie po nagrania m.in. 1984, Tilt, Aya RL i Republiki, których interpretacje trafiły potem na krążek "Powracająca fala". I tu jest podobnie, z tym że teraz zmierzono się nie tyle z czymś szalenie ważnym, co wręcz legendarnym. Odczucia mogą być zatem mieszane i na pewno będą. 


Ortodoksyjni fani zimnej Siekiery z miejsca odrzucą tę płytę. Nawet jeśli po nią sięgną, trudno będzie im wytrzymać przy większości utworów. Co prawda struktury kompozycji w zdecydowanej większości zostały te same, ale brzmienie ich interpretacji czyni z nich w zasadzie zupełnie nowe kompozycje. Za przykład niech posłużą niemal całkowicie odmienione "Idziemy na skraj", zagrane w średnich tempach, oraz przekombinowane i leżące gdzieś na pograniczu gitarowego noise'u "To słowa" oraz "Już blisko". Tym ostatnim co prawda trudno odmówić energii, ale mimo wszystko wydają się być najsłabszymi momentami albumu. Ciekawie natomiast wypadły opracowania "Na zewnątrz" i "Nowej Aleksandrii". Z drugiej jednak strony miało być współcześnie i jest. Na tyle, że co młodsi nieznający pierwowzoru fani tzw. alternatywy mogą wziąć ten album za coś nowego, co jedni uznają za jego olbrzymią zaletę, a inni za wadę na miarę profanacji. Wchodząc w dyskusję, obie grupy nigdy się nie dogadają, nawet przy szklance niegazowanego napoju. A jeśli nawet, to tylko dlatego, że zmienią temat.

Fizyczne wydanie "Nowszej Aleksandrii  /  Fot. Kamil Mrozkowiak
Abstrahując jednak od spornych walorów muzycznych, warto zwrócić uwagę na okładkę. Twórcom projektu udało się zaprosić do współpracy Alka Januszewskiego, odpowiedzialnego za oryginalną szatą graficzną "Nowej Aleksandrii". To niewątpliwie sukces, w efekcie którego teraz lekko zmienioną charakterystyczną twarz możemy podziwiać już nie tylko na czerwonym, ale i niebieskim tle. Co więcej, na okładce płyty Drivealone są de facto trzy. Uwagę przyciąga również samo wydanie "Nowszej Aleksandrii". Płytę wypuszczono w ładnie prezentującym się pudełku, a zamiast standardowej książeczki nabywca otrzymuje dziesięć zdjęć z zarejestrowanego koncertu, na odwrocie których są teksty poszczególnych, najpewniej wykonywanych w danym momencie, nagrań. Dobrze, że ktoś pomyślał i odszedł od standardowego plastikowego pudełka z wkładką. Było warto, bo rzecz od razu rzuca się w oczy.

Okładka "Nowej Aleksandrii"
Ciekawe, co na ten temat myśli Tomasz Adamski, autor tekstów i muzyki z "Nowej Aleksandrii". Tego jednak pewnie już nigdy się nie do wiemy. Chyba że ktoś jakimś cudem namówi go na rozmowę, co jest dość trudne, i nie będzie bał się spojrzeć prosto oczy artystycznym pustelnikowi. A z drugiej strony kto wie. Być może nawet komuś już to się udało, lecz specjalnie o tym nie mówi. Pozostawiając jednak te rozważania gdzieś na boku, jeśli bardzo się chce, na "Nowszej Aleksandrii" można znaleźć kilka ciekawych pomysłów. Zwyczajnie trzeba spróbować podejść do tego krążka z otwartą głową. A jeśli dojdziecie do wniosku, że nie macie w sobie tyle siły, zostawcie tę płytę. Szkoda waszych nerwów.

Brak komentarzy: