sobota, 11 lipca 2015

30 lat w Rzeszowie

Muzycy 1984 r. nigdy nas nie rozpieszczali. W ciągu trzech dekad dotychczasowej działalności rzeszowian w nasze ręce trafiły zaledwie cztery regularne płyty, które i tak ukazywały się w skromnych nakładach i siłami stosunkowo niewielkich fonograficznych inicjatyw. To sprawiło, że archiwiści rodzimej zimnej fali musieli niekiedy mocno się napocić i wyjąć z portfela znacznie więcej niż jeden banknot, by oprócz uszu, cieszyć także oczy. Inna sprawa, że na premierowe nagrania czekamy już ósmy rok i wszystko wskazuje na to, że jeszcze będziemy musieli nieco poczekać, mimo że przecież o nowym albumie słyszymy już od dawna. Na szczęście nużące wyczekiwanie łagodzi coś innego. 16 lipca ukaże się pierwsza koncertowa płyta 1984.

1984  /  Fot. facebook.com/zespol1984
Ten krążek jest ważny z kilku powodów. Po pierwsze, wypełnia swego rodzaju próżnię, w której znalazł się zespół. Niby coś się działo, niby pojawiały się sporadyczne  koncerty, ale wciąż za dużo było "nieśmiertelnej" historii. Przede wszystkim brakowało czegoś konkretnego i współczesnego. Ostatecznie dostaliśmy to. Nie ma nowych nagrań, ale, tu po drugie, możemy przekonać się, w jakiej kondycji są obecnie panowie Liszcz i Tuta. Mamy szansę posłuchać obecnej formuły 1984, która pod względem brzmieniowym i aranżacyjnym wyraźnie różni się od tego, co pamiętamy ze starych płyt. Po trzecie wreszcie, może "Live" przypomni o rzeszowskiej grupie tym, którym rodzime zimne granie nie było kiedyś obojętne i w konsekwencji da muzykom motywację do dalszych działań. To z kolei powinno sprawić, że  wszyscy bardziej skupimy się na tym, co jest teraz, kontrolnie porzucając wieczne wspominanie szalenie ważnej, ale mimo wszystko, zmęczonej już, przeszłości. 


"Live" to w sumie 12 kompozycji wybranych przez fanów, w tym jedna zupełnie nowa, będących zapisem tego, co w grudniu ubiegłego roku muzycy zaprezentowali podczas występu w studiu Radia Rzeszów. Co ważne, Piotr Liszcz i Robert Tuta nie zagrali sami. Oczywiście mogli to zrobić, gdzieś z boku sceny stawiając laptopa, ale ostatecznie wraz z nimi wystąpił perkusista Krystian Bartusik. To sprawiło, że zespół brzmi mniej mechanicznie i bardziej nawiązuje do swojej spuścizny. Muzyka jest jednak wciąż tak zimna, jak była, a miejscami może i nawet bardziej. Płyta oficjalnie ukaże się podczas tegorocznej edycji Castle Party w Bolkowie, w ramach której 16 lipca zagra rzeczone 1984. Szkoda tylko, że muzycy będą na scenie jedynie 40 minut, i to niestety nawet nie na tej głównej. Może jednak to zmieni się za sprawą nowego, w pełni premierowego już, albumu. Czas, by anioł w końcu raz jeszcze zaczął oddychać tlenem.

Brak komentarzy: