poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Wyobraźnia o niespotykanej sile

Po opowiadania Howarda Phillipsa Lovecrafta po raz pierwszy sięgnąłem na studiach. Wówczas kilka bliskich mi osób stwierdziło, że owszem, zawsze mogę je przeczytać, ale najlepszy moment na zagłębienie się w mitologię Cthulhu jest już nieodwołalnie za mną, gdyż przypada on na czasy nastoletniości. Trudno dziwić się tej opinii, skoro to właśnie w takim wieku człowiek chłonie szeroko rozumiane teksty kultury niemalże całym sobą. Postanowiłem jednak nie zważać na nią i zabrałem się do lektury. Po przeczytaniu kilkudziesięciu krótszych i dłuższych tekstów zrozumiałem, że wspomniane stwierdzenie w znacznym stopniu było prawdą, ale mimo wszystko ich wpływ na wyobraźnię potrafi być na tyle duży, że wciąż z chęcią powracam do twórczości samotnika z Providence. Z resztą, wszystko wskazuje na to, że podobnych osób jest znacznie więcej, a świadczą o tym liczne filmy, teksty literackie i muzyczne projekty poświęcone jednemu z najważniejszych twórców literatury grozy. Spośród tych ostatnich kilka dni temu w moich rękach znalazła się płyta "Summoning The Elder Ones - A Tribute to H.P. Lovecraft".


Twórcami projektu jest dwóch hiszpańskich muzyków nagrywających odpowiednio pod pseudonimami Kazeria i Igniis. Wraz z grupą zaprzyjaźnionych osób skomponowali ponad godzinę dźwięków, będących hołdem złożonym literackiemu dorobkowi Lovecrafta i tym samym wyrazem fascynacji wykreowanym przez niego światem. Wszystko to, co złożyło się na to wydawnictwo, można by zamknąć w dwóch powszechnie przyjętych formach. Pierwszą jest synteza ambientu i elementów matrial industrialu, drugą zaś, i zarazem wyraźnie mniej udaną, szeroko rozumiany neofolk. Za pomocą tych dwóch stylistyk muzycy wyrazili uczucia, wizje, wyobrażenia i wszelkie pozostałe emocje powstałe pod wpływem dokonań wspomnianego klasyka. Zatem miejscami muzyka fascynuje i ciekawi tajemniczością, miejscami zaś przeraża, budzi lęk i niepokój, dość wiernie, co jest jej największą zaletą, oddając nastrój opowiadań. Można jedynie żałować, że z dwóch wspomnianych form sprawdziła się tylko jedna. W tym przypadku gitara akustyczna wyraźnie przegrała z szeroko rozumianą elektroniką.

Fot. myspace.com/igniislilithsson
Nie jest to wybitne wydawnictwo, ale w znacznej mierze udanie nawiązuje do aury grozy i tajemnicy, tak charakterystycznej dla sytuacji, w których znaleźli się bohaterowie tekstów Lovecrafta. Świadomość sposobu interpretacji tej muzyki pozwala znaleźć w niej wiele treści zupełnie niedostrzegalnych dla osób, które nie czytały choćby jednego z opowiadań samotnika z Providence. To z jednej strony czyni te płytę dość hermetyczną i nieco trudniejszą w odbiorze, ale z drugiej być może zaciekawi kogoś na tyle, że postanowi sięgnąć np. po legendarny już zbiór "Zew Cthulhu". Poniżej znajdziecie specjalny film powstały z myślą o tym wydawnictwie. Co ważne, tę płytę można nabyć w Polsce.

2 komentarze:

Bart pisze...

Zadziwiające jak wielu artystów tworzy muzykę pod wpływem Lovecrafta. Jako wielbiciel funeral doom metalu z rozrzewnieniem wspominam fiński Thergothon. Warto także wspomnieć o Tyranny, Aarni, Fungoid Stream czy Eibon.

Świetny blog. Będę zaglądał regularnie.

Kamil Mrozkowiak pisze...

Dziękuję za dobre słowo i zapraszam, tutaj lub w poniedziałki o północy.

Pozdrawiam