"Sushi, sake i bukkake" - te malownicze, pobudzające wyobraźnię, słowa z kraju Kwitnącej Wiśni przez bardzo długi czas pozostawały ostatnim znakiem życia muzyków God's Own Prototype. Kiedy w końcu pojawił się kolejny, wcale nie oznaczało to powrotu gdańszczan do świata żywych. Wręcz przeciwnie. Ostatecznie z hukiem zatrzasnęli wieko trumny, ale zanim to nastąpiło, wystająca z niej dłoń wręczyła nam "In Different Chapters", drugą płytę God's Own Prototype, która powstała jeszcze przed rozpadem zespołu. Zdaniem twórców czekała na odpowiedni moment. Najwyraźniej stosowna chwila, po dobrych trzech latach, wreszcie nadeszła.
God's Own Prototype w 2012 r. / Fot. facebook.com/godsownprototypepl |
Krążek ukazał się bez rozgłosu i jedynie w wersji cyfrowej, dlatego prawdopodobnie liczebność grona, które o nim nie wie, a pamięta czasy debiutanckiego "Fall Apart, Every Time Feel Like...", jest całkiem spora. Co więcej, w ostatnim czasie uwaga kojarzących God's Own Prototype była zwrócona raczej na obecne projekty byłych członków zespołu, czyli chociażby Nową Ziemię, Walrus Alphabet i szczególnie Ampacity, które niedawno wydało drugą płytę. Zatem w jakiejś mierze to wydawnictwo trafia nieco w próżnię, ale też nie o rozgłos tu chodziło, a raczej o dokończenie pewnych spraw z przeszłości. Co z tego wyszło?
"In Different Chapters" pokazuje, że trafienie na "Lights And Air", pierwszą część kompilacji Post-rock.PL z 2013 r., oraz zainteresowanie debiutem gdynian ze strony rodzimych fanów gatunku nie było przypadkiem. Ten album to zdecydowany krok na przód w porównaniu do "Fall Apart, Every Time Feel Like...", miejscami bardzo sprytne wymykający się z rąk decydujących o jednoznacznym schowaniu go do szuflady z etykietką "post metal". Owszem, ten gatunek jest kręgosłupem owej dźwiękowej konstrukcji, ale nic ponadto. Dzięki temu instrumentalne pożegnanie z God's Own Prototype muzycy pozbawili potencjalnej toporności oraz bezsensownego ciężaru. Podobnie jak na debiucie, słychać dużą dawkę jeszcze bardziej rozwiniętej kreatywności i przede wszystkim, choć pośmiertnie już, pomysłu na zespół. Dlatego tym bardziej szkoda, że wszystko tak się potoczyło, ale najwyraźniej tak miało być.
Może ten zespół zwyczajnie musiał się rozpaść, by do naszych uszu dotarły nagrania wspomnianych, skądinąd bardzo ciekawych, projektów, w które gdynianie są indywidualnie zaangażowani teraz. Może taka była właśnie cena, jaką muzycy zapłacili za rozwój, a my za słuchanie nowych, ciekawszych i innych już dźwięków. Swoją drogą, na potencjalnej trzeciej płycie zespół i tak musiałby coś zmienić, by stawiać kolejne kroki. Szkoda, że "In Different Chapters" nie ukazało się na fizycznym nośniku, ale też trudno się dziwić, by muzycy inwestowali w uwiecznienie czegoś, co już od dawna nie istnieje. Warto nadstawić ucha. Więcej okazji nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz