Swego czasu dałem sobie spokój z pornografią. W końcu ile można? Zwyczajnie zaczęła mnie nudzić. Nudzić zaczął mnie również serialowy tasiemiec z pornografią przez duże "P", czyli czekanie na wznowienie debiutanckiej taśmy tej zasłużonej grupy. W 2014 r. Requiem Records z pompą zapowiedziało reedycję jedynego i pierwotnie wypuszczonego wyłącznie na kasecie debiutu łodzian. W zasadzie od kiedy nad Wisłą mamy powszechnie dostępny internet, chałupnicze, tj. pirackie, kopie "1989-1990" krążyły po polskiej sieci, wzbudzając sentyment za rodzimym zimnym graniem początku lat 90. Sentyment rodzący jednocześnie pytania, czy ktoś w końcu profesjonalnie pochyli się nad tym ważnym wydawnictwem. Ostatecznie pochylił się, choć na spełnienie obietnicy wydawcy czekaliśmy aż trzy lata.
Fot. Kamil Mrozkowiak |
W zasadzie Łukasz Pawlak z Requiem Rec. zafundował nam nie tyle wznowienie krążka, co raczej album fotograficzny, na którego końcu znajdujemy dodatek w postaci wyczekiwanej płyty. Czarno-białych, bardzo dobrych zresztą, zdjęć muzyków m.in. z prób, koncertów i trasy po komunistycznej jeszcze Czechosłowacji jest ok. 40. Po latach jeszcze większym smaczkiem pozostaje fakt, że ich autorem jest Wojciech Smarzowski. Tak, ten od "Domu złego", "Wesela", "Róży" czy "Drogówki". Choć osobiście polecam jeszcze debiutancką "Małżowinę" sprzed 20 lat, w której główną rolę zagrał Marcin Świetlicki. Wracając jednak do Pornografii, na zdjęciach Smarzowski świetnie pokazał również Anję Orthodox. Były to czasy sprzed debiutu Closterkeller, możemy więc mówić, że kontrowersyjny reżyser miał również wkład w uwiecznianie dorobku rodzimej sceny przełomu lat 80 i 90. A to naprawdę dobre fotografie. Miejscami zimne i ascetyczne jak muzyka Pornografii.
Co ciekawe, najzimniejszego utworu nagranego podczas sesji "1989-1990" nie było do tej pory na taśmie. Kaseta kryła dziewięć nagrań, ale teraz na kompakcie jest dziesięć. Jako bonus słyszmy "Do prostego człowieka", czyli utwór napisany do ponadczasowego tekstu Juliana Tuwima. To zarazem kompozycja z ciekawą historią, którą 22 stycznia w Waszej obecności opowiedział mi sam Tytus de Ville. Warto poznać ten utwór i kulisy jego powstania.
Rozmowa z Tytusem de Ville, gitarzystą i wokalistą Pornografii, na temat wznowienia.
Wznowienie cieszy więc nie tylko uszy, ale i oczy. Choć nie sposób nie zwrócić uwagi na kilka jego wad. Po pierwsze, forma wydania jest szalenie niepraktyczna. Biorąc je do ręki, trzeba uważać, by nie wyrwać albumu z łączących strony zszywaczy. Papier jest bardzo wrażliwy na przewracanie kartek i zanim się obejrzycie, pierwsza strona będzie naddarta. Co więcej, niefortunnie dobrano również gatunek albumowej celulozy. Owszem, wygląda dobrze, wydrukowane na nim zdjęcia prezentują się wręcz znakomicie, ale wszędzie zostają ślady naszych palców. Szkoda.
Fot. Kamil Mrozkowiak |
Saga wznowienia "1989-1990" zapadnie mi w pamięci również z jeszcze jednego powodu. To jeden z nielicznych przypadków, gdy na temat danej premiery rozmawiałem dwa razy. Nic w tym dziwnego? A jednak. Pierwsza rozmowa z Tytusem de Ville odbyła się w grudniu 2014 r., a druga nieco ponad trzy lata później. Najpierw słyszymy podekscytowanie idące w parze z odbywającymi się już koncertami, a teraz wyraźnie przygaszony uśmiech, niemo krzyczący "szkoda, że nie wcześniej". Mimo wszystko zachęcam do nadstawienia ucha w obu przypadkach. Tytus jest pozytywną gadułą, więc sypał anegdotami jak z rękawa, zdradzając wiele ciekawych informacji, których nie znajdziecie w notkach o zespole i większości wywiadów. Wystarczy wspomnieć o lejach po bombach na planie teledysku do "Drzew" czy odkryciu przez Tytusa w latach 80. niejakiego basisty Krzystofa Najmana, późniejszego muzyka Closterkeller i pierwszego męża Anji Orthodox.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz