niedziela, 8 września 2013

Drugie oblicze kobiety

Można niekiedy odnieść wrażenie, że kobiety w szeregach przedstawicieli ciężkiego grania, o ile już się tam pojawią, są często traktowane jak maskotki lub chwyt marketingowy mający pomóc w promocji danego zespołu. Wszak długie włosy i ładna buzia zawsze doskonale zaprezentują się na koncertach i zdjęciach. W jakim stopniu wynika to ze świadomości pójścia na kompromis w postaci pogodzenia się z rolą dodatku, to już rozważania na długi wieczór i niejedną szklankę niegazowanego płynu. W tym momencie ważne jest przypomnienie sobie, że są pewne damy, które nigdy nie zgodziłyby się na coś takiego i własnym uporem zdobyły uznanie także liczebnie dominujących mężczyzn. W Warszawie takim zespołem było składające się niemal wyłącznie z pań Kayzen, zaś na świecie doskonałym tego przykładem jest chociażby swego czasu opisywane i prezentowane przeze mnie australijskie Murkrat, tworzone niegdyś przez Becky Nine-Iron i Mandy Andresen. Druga z tych dam ma jeszcze kilka ciekawych muzycznych oblicz, niekoniecznie związanych z najbliższym jej doom metalem.

Mandy Andresen, zdjęcie z sesji Murkrat  /  Fot. Archiwum
Zazwyczaj o mało znanym The Dust and the Howling Wind mówi się już w czasie przeszłym. Po tej inicjatywie pozostało jedynie wydane w 2009 r. debiutanckie demo, którego egzemplarze na płytach cd-r trafiły w ręce stosunkowo wąskiego grona osób."Songs From Stilton Farm" pozostaje efektem pracy wyłącznie rzeczonej Mandy. Sama napisała muzykę, nagrała ją i zaśpiewała. To w sumie pięć nagrań, które najwyraźniej powstały z potrzeby chwili, wszak mocno różnią się od jej dokonań w The Slow Death, Crone, czy wspominanym Murkrat. Tu nie ma ciężkich gitar. Zostały zastąpione dominujących pianinem i klawiszami, które wraz z sekcją rytmiczną tworzą duszną, posępną atmosferę, jakiej najbliżej do bluesa i stylistyki noir. Skojarzenia z Nickiem Cave'em czy Dead Can Dance są jak najbardziej na miejscu. Mandy sięgnęła po dość proste, niemalże domowe rozwiązania, ale nie ma to większego znaczenia, gdyż w pełni udało jej się oddać ponury nastrój, który niemal od zawsze towarzyszy pisanej przez niej muzyce. Co więcej, Australijka bardzo dobrze poradziła sobie również z partiami wokalnymi. Nie znaliśmy jej takiej wcześniej, dlatego tym przyjemniej słucha się "Songs From Stilton Farm".

Okładka dema "Songs From Stilton Farm" 
Czy pod tym szyldem doczekamy się czegoś jeszcze? Niestety nic na to wskazuje. Obecnie Mandy jest zaangażowana przede wszystkim w Crone, gdzie śpiewa i gra na basie. Niemniej, może pewnego dnia raz jeszcze nagra coś, co miło nas zaskoczy i być może będzie to właśnie muzyka pod szyldem The Dust and the Howling Wind. Poniżej znajdziecie wideo promujące "Songs From Stilton Farm". Warto zapoznać się ze wszystkimi nagraniami.

Brak komentarzy: